Z jakiegoś niezrozumiałego dla mnie powodu, bardzo przeciętny i utrzymany w obraźliwym tonie tekst, wielu moich znajomych uznało nie tylko za interesujący, ale także za wartościowy materiał edukacyjny dla swoich internetowych kolegów i koleżanek. Nie ma w tym nic złego, przecież każdy ma prawo do wyrażania swoich poglądów. Gorzej, że wypowiedź, na którą się powołują, zawiera wymagające sprostowania błędy logiczne i manipulacje.
Całość tekstu, do którego odnoszę się poniżej znajdziesz na przykład TUTAJ.
Cytaty za "Murzyńskość dla początkujących"
Mam rodzinę na wyspie Kos, w Atenach i na Peloponezie – jedna moja kuzynka jest żoną greckiego policjanta, a mąż drugiej pracuje w Urzędzie Miejskim (pracownik samorządowy). Mam także rodzinę w Rzymie.Mnie kitu się nie da wepchać. Mam wiadomości z pierwszej ręki. Kuzynki mi opisują, co mają pod oknami. Znam języki obce i umiem czytać ze zrozumieniem, także po polsku.
W czasach tak wielkiej mobilności posiadanie krewnych rozsianych po świecie niekoniecznie jest atutem, niekoniecznie też czegokolwiek dowodzi. Ściśle rzecz biorąc doniesienia rodziny nie stanowią informacji "z pierwszej ręki", lecz w najlepszym wypadku z drugiej. Co więcej, nie można traktować ich jako obiektywnej prawdy, lecz co najwyżej jako zestawu subiektywnych (przefiltrowanych przez poglądy) obserwacji.
Jeżeli więc pani chce pomagać – to przecież może pani zaprosić na swój koszt z 10 syryjskich rodzin i się nimi zająć we własnym domu. Jest pani wolnym człowiekiem, wie pani co pani robi – proszę bardzo, śmiało, nasze prawo pozwala pani zapraszać gości z Afryki czy Bliskiego Wschodu i ich utrzymywać. Proszę ogłosić zbiórkę darów w internecie, mam dwa wolne koce, to wesprę pani inicjatywę.
Tu pojawia się pierwsza logiczna niespójność. Autorka nie zgadza się na przyjęcie muzułmanów do Polski, bo po ich "zderzeniu z naszą kulturą może być tylko bum", ALE (!) jeśli ktoś inny weźmie na siebie ekonomiczny koszt ich utrzymania, to nie ma ona nic przeciwko ich obecności w Polsce. Ba! W przypływie miłosierdzia wobec bliźniego dorzuci NAWET dwa wolne koce. W tym miejscu wszystko staje się jasne i dalsza część artykułu byłaby zbędna. Przecież od razu widać, że chodzi o pieniądze, a nie różnice kulturowe czy nawet bezpieczeństwo! Szkoda, że Autorka nie miała w sobie tyle szczerości i szacunku dla czytelnika, by przyznać się do tego otwarcie.
A tak ogólnie: protestuję, ponieważ pani działalność jest niebezpieczna dla moich interesów. Nie życzę sobie nieopanowanych, poza kontrolą, przemian w moim otoczeniu – zwłaszcza że naszym problemem podstawowym jest Ukraina oraz Putin, który zaczął marsz na Zachód. Czego ani pani ani Europa nie życzycie sobie widzieć.
W kolejnym akapicie po raz kolejny przebija się egoizm Blogerki. To jej otoczenie jest najważniejsze, nie liczy się zdanie tych, którzy mają odmienne poglądy, a nawet otoczenie ludzi, których życie jest zagrożone. Nie wspominając już o tym, że zakłada ona, że zmiany będą niekontrolowane, co nie musi być zgodne z prawdą. Ważniejszy jest jednak drugi wątek zasygnalizowany w tym akapicie. Zakładając, że rzeczywiście (co, uwzględniając sytuację historyczno-geopolityczną wschodniej Ukrainy, nie musi być zgodne z prawdą) Putin stanowi dla nas zagrożenie, nie uprawnia nas to do lekceważenia innych problemów i zamykania oczu na krzywdę ludzi, bo mamy SWOJE (czytaj: ważniejsze) problemy.
Jestem zdecydowanym przeciwnikiem przyjęcia u nas tych ludzi, których pani nazywa „uchodźcami”.
Miałabym jednak znacznie mniej uwag na ten temat, gdyby zwolennicy przyjęcia tych uchodźców nie operowali kłamstwem historycznym np. na temat Iranu w 1942 (a może po prostu nie znacie historii waszego kraju, i opowiadacie te głodne kawałki w dobrej wierze?) – oraz nieprawdą na temat stanu polskiej gospodarki, a także nazywali rzeczy po imieniu: to są imigranci ekonomiczni a nie uchodźcy.
Powyższy cytat to niezwykle ważny fragment artykułu, którego sens rzuca światło na sposób postrzegania problemu przez Autorkę tekstu. Abstrahując już od tego, że sugeruje ona, iż gdyby zwolennicy przyjęcia uchodźców podzielali jej wiedzę historyczną, miałaby ona bardziej życzliwy stosunek do pomocy tym potrzebującym ludziom, należy zwrócić uwagę na rozróżnienie pojęć "uchodźca" i "imigrant ekonomiczny". Dla blogerki świat jest czarno-biały, wszyscy ubiegający się o azyl są albo uchodźcami (co jej zdaniem sugerują ich sympatycy), albo imigrantami ekonomicznymi. Uważa ona, że tym ostatnim (a więc właściwie wszystkich "uchodźców") należy mniej lub bardziej grzecznie podziękować na granicy. To oczywista bzdura i kolejny dowód na to, jak groźne są nieuzasadnione generalizacje. Wśród ludzi ubiegających się o miejsce w Europie znajdują się zarówno jedni, jak i drudzy. Nie mamy prawa odrzucać całej grupy tylko ze względu na obecność wśród nich osób, dla których azyl nie jest kwestią życia lub śmierci.
Za bardzo państwo się przyzwyczailiście do manipulacji. Albo działacie w dobrej wierze lecz w niewiedzy jak jest tzn. ktoś wami manipuluje.
Zabawnie brzmi powyższy apel w kontekście tego, jak łatwo można wypunktować niemal każdy akapit artykułu.
Dlaczego nie mówicie o akcji łączenia rodzin? – przecież prawodawstwo europejskie to zaleca – to jest obligatoryjne, co oznacza że jak przyjmiemy jednego człowieka – to on ma prawo ściągnąć rodzinę.
To jest dalszych 10 osób, takie rachunki są zrobione we Francji.Jeżeli więc teraz zgodzimy się wziąć 20 tysięcy ludzi – to jest REALNA zgoda na 200 tysięcy ludzi. A z tego co słyszałam, mowa o 81 tysiącach wyjściowo.
Podobno uchodźców ma być co najmniej 2 x więcej niż już jest, a jest ich 800 (osiemset) tysięcy – z czego nasza kwota to ok. 5,6%.
"Prawodawstwo europejskie to zaleca - to jest obligatoryjne"... OK, Wait... What? "Zalecane" a "obligatoryjne" robi wielką różnicę. Proszę się zdecydować!
Uznając za właściwe i humanitarne prawo do sprowadzania ze sobą rodzin warto poświęcić chwilę na skomplikowane obliczenia, jakim oddaje się autorka. Niestety nie byłem w stanie odnaleźć francuskich rachunków sugerujących, że imigrant sprowadza za sobą niemal tuzin członków swojej rodziny. Będę wdzięczny za źródło. Na marginesie wypada dodać, że p. Kopacz powiedziała, że o żadnych kwotach nie ma mowy.
Jak on się utrzymają w kraju, który jest w ekonomicznej zapaści, zadłużony na 3 biliony, nie ma na emerytury dla własnych obywateli, nie ma własnego majątku narodowego oprócz lasów – i po wyjeździe 3 milionów własnych emigrantów ma kilkanaście procent bezrobocia – w tym także strukturalnego (powyżej 20%). My NIE POTRZEBUJEMY PRZECIEŻ LUDZI DO PRACY. Niech jadą tam, gdzie jest praca.
Zacznijmy od wypowiedzi wpisującej się w hashtag #Polskawruinie.
- Szacunkowa wielkość jawnego długu publicznego, po uwzględnieniu wahań kursu złotego, rośnie obecnie z 1018,6 mld zł na koniec grudnia 2014 r. do 1101,4 mld zł na koniec grudnia 2015 r (http://www.dlugpubliczny.org.pl). Ze względu na wątpliwości dot. liczenia ukrytego długu publicznego nie jestem w stanie podać wiarygodnych liczb bez spekulacji. W cytowanym artykule "Murzyńskość dla początkujących" przydałoby się źródło.
- Obecnie bezrobocie wynosi niecałe 8%, a nie kilkanaście. Źródło: Europejski Urząd Statystyczny
- Nie wiem skąd wzięła się wartość ponad 20% bezrobocia strukturalnego. Będę wdzięczny za źródło.
Wątpliwości odnośnie wartości liczbowych i procentowych nie są tu jednak tak ważne. Istotniejsze jest to, że Autorka nie uwzględnia pewnego prostego mechanizmu. Gdy w kraju rośnie liczba ludności, jednocześnie rośnie popyt na produkty i usługi, tym samym stymuluje się gospodarkę i otwiera nowe miejsca pracy. Także dla Polaków, którzy mogą znaleźć pracę przy edukacji, opiece socjalnej oraz lekarskiej, gastronomii i tak dalej, i tak dalej. Nie jest tak, jak sugeruje Blogerka, że rynek pracy jest zabetonowany i z jednej strony wszyscy imigranci zasilają rzesze bezrobotnych, a z drugiej ich obecność nie otworzy miejsc pracy dla Polaków. Jasne, że sytuacja ta nie jest tak różowa, jak w schematycznym uproszczeniu przedstawiam. Trzeba wziąć pod uwagę wiele barier, choćby językowych, jednak w dłuższej perspektywie taka sytuacja może mieć także i inne korzystne skutki. W perspektywie starzejącego się społeczeństwa i przy uwzględnieniu zbyt małej liczby urodzeń w przyszłości może być tak, że to emigranci będą pracować na emeryturę dla Blogerki, która teraz nie chce ich wpuścić do kraju.
No a przecież podstawowy problem z tą ludnością jest taki, że oni nie pracują. Nie pracują jako grupa społeczna (procentowo) w żadnym europejskim kraju, w którym mieszkają od lat. To nie jest inwestycja społeczna tylko rozsadnik przestępczości oraz klienci opieki społecznej – syndrom wyuczonej bezradności.
To kolejna generalizacja oparta na uprzedzeniach. Jestem przekonany, że osoby, których życie jest zagrożone będą skłonne wykonywać każdą pracę, byle tylko uzyskać azyl.
Jaki jest odsetek dzieci i młodych kobiet w tej grupie, która do nas jedzie, niech mi pani powie?
Bo w tej grupie, którą rzekomo pani Miriam wyrwała bohatersko spod kul (część tych ludzi już WRÓCIŁA DO SYRII czyli pod te straszne kule) – było 27 procent dzieci (osób poniżej 18 roku życia, małych dzieci było bardzo mało – to są dane oficjalne Straży Granicznej).
(...)W Iranie – w 1942, jak już jesteśmy przy tym – były takie proporcje: 3 cywilów (gł. kobiety lub dzieci) na 1 faceta w wieku poborowym, zdolnego do noszenia broni.
Tak wyglądają prawdziwi uciekinierzy, proszę pani, zawsze i na całym świecie.
Tak tylko zapytam z ciekawości. Gdzie w 1942 roku mogli być pozostali "mężczyźni w wieku poborowym zdolni do noszenia broni"?
Tak wyglądają prawdziwi uciekinierzy, proszę pani, zawsze i na całym świecie. W czasie otwartego konfliktu zbrojnego, podczas wezwań do służby wojskowej.
Zresztą czemu Ci faceci tak bardzo Autorce przeszkadzają. Gdzie tu równouprawnienie? :)
Nic nie zawdzięczamy tamtemu światu czy rejonowi, innymi słowy. Nie mamy też żadnych rachunków z Afryką.Brytyjczycy zrobili bardzo dobrą statystykę w Iranie – wręczyli nam zresztą za to rachunek – w 1945 roku. To nie była żadna pomoc humanitarna, tylko usługa.
Aaaa! Znowu chodzi o pieniądze i bilans zysków i strat. Tyle warte jest współczucie i miłosierdzie, ile nam zapłacą. Nic za darmo! Takie myślenie wywołuje niesmak w ustach. Cebulowy.
Nie zgadzam się na katastrofę humanitarną w Polsce.Bo pani działania tym się właśnie skończą: katastrofą humanitarna – taki będzie pierwszy efekt. A potem będzie niechęć przyjezdnych do nas – i rozbuchana roszczeniowość.
Tak działa ludzka psychologia.
Katastrofa humanitarna to wypięcie się na potrzebujących, na ludzi, którzy walczą o życie i błagają o pomoc. Nawet niezależnie od ich charakterów.
Tak działa ludzka patologia.
W dalszej części artykułu Autorka wymienia długą listę problemów, najczęściej natury ekonomiczno-społecznej, których nie należy lekceważyć. Są one istotne zarówno z punktu widzenia ekonomicznego, jak i moralnego. Są to problemy, które trzeba rozwiązać, ale które nie mogą paraliżować podejmowanie właściwych decyzji. Zwłaszcza, że umiejętne zagospodarowanie naszych zasobów pozwoliłoby na otwieranie nowych miejsc pracy. Krzywdząca w tym kontekście wydaje się sugestia, że uchodźcy pod względem wartości pracowniczej nadają się tylko do zamiatania ulic i wypasania kóz.
Pani nie ogarnia realnych kosztów społecznych, nie mówię nawet o zwykłych materialnych – tej operacji. PRZECIEŻ TO SĄ LUDZIE.
Na Boga, to ludzie. Mają znacznie więcej sfer do wyprostowania niż półdziki pies, którego ktoś bił – pies który spędził życie przywiązany do budy.To jest problem z wyobraźnią przestrzenną.
Ludzie to nie są kawałki papieru ani bity – te głupoty, które pani wypisuje nic nie kosztują, ale my mówimy o LUDZIACH, którym nie jesteśmy w stanie realnie zaoferować NAWET takich warunków pobytu, jakie ma u nas domowe bydło.Ja szanuję ludzi, w przeciwieństwie do pani.
Wiem cokolwiek o ich potrzebach. Wiem co to jest ODPOWIEDZIALNOŚĆ za drugiego człowieka.
Ten fragment rozbawił mnie szczególnie. W perspektywie powyższych materialistycznych wypowiedzi wydaje się on szczególnie cyniczny i groteskowy. Blogerka tak bardzo szanuje tych ludzi, że uznając, że skoro zapewnienie im godziwych warunków życia jest kosztowne, lepiej niech zostaną tam, gdzie ich życie i zdrowie jest zagrożone.
Pomiędzy tymi ludźmi są dżihadyści.Tak, to realne zagrożenie. Nie należy go lekceważyć, jednak szczególna troska i postawa ograniczonego zaufania byłyby w stanie zlikwidować wszelkie potencjalne zagrożenia, których istnienie nie powinno stanowić blokady by pomóc potrzebującym.
To nie bajka tylko fakt: to widać i na Peloponezie i na wyspie Kos. Jak ich pani chce wyłapać, jeżeli nie macie wspólnego języka? A wystarczy taki jeden, żeby się rozerwał w warszawskim metrze w imię Allaha, iżby zrobiło się pani bardzo przykro. To że pani zresztą się zrobi – to nie problem, ale moje dziecko i dziecko sąsiadów też jeździ metrem.
Z drugiej strony, mam wrażenie, że Autorka zapomina, że dżihadyści i tak mogą dostać się do naszego kraju, bez konieczności ukrywania się wśród uchodźców.
Ja nie chcę ponosić odpowiedzialności za cały głodny świat.
My mamy własne problemy geopolityczne: Europa się nie spieszy, żeby je rozwiązywać – wręcz odmawia nam pomocy, więc niech się problemami basenu Morza Śródziemnego – i swoim postkolonialnym rachunkiem zajmie sama.Moje problemy są ważniejsze. Bo są moje. A podobno Polska słynie z solidarności. Najwyraźniej tylko z tej pisanej z wielkiej litery.
Mówi mi pani „kochaj bliźniego swego” – a ja przecież kocham moją rodzinę, moich rodaków i mój kraj – to jest mój podstawowy chrześcijański obowiązek, zadbać o ich potrzeby, wykonać swoje obowiązki. Poza tym regularnie płacę na misje, od lat, jak mnie stać.Kolejny "zabawny" cytat. Przecież każdy z nas arbitralnie określa kim jest bliźni. Przecież każdy Polak wie, że bliźni to przede wszystkim członek rodziny, od biedy rodak, choć czasem nawet nie sąsiad. Tyle tu cebuli, że aż łzy lecą.
Nie szermujcie katolicyzmem jako argumentem. Bo to śmieszne. Nie wiecie nawet co powiedział Jezus na temat prawa do samoobrony.Dokładnie wiemy: Jeśli cię ktoś uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi (Mt 5,39)
A tak w ogóle, to najbardziej interesują mnie 3 miliony, w tym miliony wykształconej za moje pieniądze młodzieży, które wyjechały za chlebem. Ja ich chcę REPATRIOWAĆ, zamiast się szarpać z cywilizowaniem muzułmanów.Jasne sprowadzić ich na siłę, bo oni przecież nie wyjechali z własnej woli, ścigani przez śmierć i tortury.